„Śnieg, śnieg, nareszcie! Widzi pani? Niedługo święta! W sklepie widziałem ubrane choinki! I Mikołaja ! I kolędy już grają! ”Takimi słowami przywitała mnie klasa 5 pewnego grudniowego dnia, gdy z nieba skąpo posypały się pierwsze w tym roku płatki śniegu. Był to dla nich znak do rozpoczęcia świątecznych przygotowań: oczekiwania na św.Mikołaja w czerwonym kubraczku i z saniami ,do których zaprzężono czerwononosego Rudolfa, prezentów pod bogato przystrojoną choinką i niekończących się wypraw do super-i hiper-marketów oraz galerii handlowych i jarmarków bożonarodzeniowych. Dzieci ,widząc w telewizyjnych reklamach kolorowy świat, również chciałyby coś takiego przeżyć nie zastanawiając się, czy naprawdę potrzebują kolejnego smartfonu czy super modną grę. Jednak przypomnienie, że nie wszędzie na świecie panuje pokój i dobrobyt, wspomnienie naszych rodaków rozsianych po świecie spowodowało, że uczniowie, a z nimi ich rodzice, pochylili się nad potrzebującymi. Wielu piotrkowiczan ze starszego pokolenia do dziś wspomina, jak do naszego kraju z okazji świąt przysyłane były dary od polonii zagranicznej. Dlatego zbiórki dla rodaków zamieszkujących tereny dawnego Związku Radzieckiego, a obecnie Białorusi i Ukrainy jak zwykle przyniosły wymierny efekt. Ludzie wiedzą, dzięki podziękowaniom przysyłanym przez obdarowanych , jak ważna jest pamięć o tych, którzy na skutek zawieruchy historycznej pozostali na terenach dawniej Polski. Brakuje im często wielu produktów, ale najbardziej świadomości, że w ojczyźnie o nich pamiętają. Nasi uczniowie przynosili więc niepsujące się produkty żywnościowe, kawę , czekoladę, proszki do prania, zeszyty i kredki. Dary zbierano również w sklepie w Piotrkowicach, skąd przetransportowano je do szkoły, a następnie zabrano na miejsce głównej zbiórki w Tuchowie. Jak zwykle mieszkańcy naszej miejscowości nie zawiedli i zbiórka darów na stałe wpisała się w kalendarz przygotowań świątecznych.
Skoro grudzień to czas obdarowywania, po spełnieniu obowiązków przyszedł czas na nagrodę, czyli wizytę św. Mikołaja 6 grudnia w samo południe.Jednak nie był to grubiutki starszy pan w czerwonych spodenkach i kubraczku z reklamy popularnego napoju, ale prawdziwy mirreński biskup w wysokiej czapce, dostojnych szatach i z pastorałem w ręku. Na młodszych przedszkolakach zrobił piorunujące wrażenie, polały się nawet łzy przestrachu lecz towarzyszące świętemu aniołki pomagały przezwyciężyć strach i dzielnie zaśpiewać piosenkę czy powiedzieć paciorek. A potem było już tylko rozpakowywanie paczek, zajadanie słodyczy i zabawa.
Starsi uczniowie wiedzą, że aby otrzymać prezent, należy się dobrze uczyć i dobrze zachowywać. Niepewni, czy zasłużą na podarki, sami się o nie zatroszczyli losując karteczki z imionami kolegów, którym kupowali później upominki. Wychowawcy również brali udział w zabawie, bo kto jak kto ale oni za „prześladowanie biednych uczniów zadaniami i odpytywaniem”, na prezenty na pewno by nie zasłużyli…..


Beata Czuba